Otworzyłam swoje oczy.
Leżałam bokiem. Na zupełnie nieznanej mi kanapie. Nie wiedziałam co się stało i
co się może zaraz stać. Zupełnie nie wiedziałam gdzie jestem. Czułam delikatny
niepokój. Po chwili zdałam sobie sprawę, że nie wiem też kim jestem. Otworzyłam
oczy jeszcze szerzej. Mój oddech gwałtownie przyspieszył. Co mam zrobić?!
Uciekać?! Dalej leżeć?! Rozejrzałam się po pokoju. Gdy zobaczyłam na stoliku
puste butelki Coca-Coli i talerzyki z niedojedzoną pizzą, nieco się
uspokoiłam.
Po chwili wpatrywania się
okoliczny poobiedni krajobraz, wstałam z tej dziwnie lepkiej bordowej kanapy,
po to by sprawdzić jak wygląda ten nieco przytłaczający mnie świat.
Rozejrzałam się.
Zobaczyłam pokój. A pokój jak pokój. Jakiegoś przeciętnego nastolatka, młodego
człowieka, tego realnego jak i tego z Fejsa. Nie potrafiłam ocenić czy należy
do dziewczyny czy do chłopaka. W tych czasach nigdy nie wiadomo czy góra
kosmetyków leżących na czarnej toaletce zwiastują lokalną ślicznotkę czy
typowego chudego jak papier gejuszka. Jedno jest pewne, ten kto tu mieszka lubi
dopieszczać swoje lico masą markowych makijażowych gadżetów. Zobaczyłam też
telewizor, płaski oczywiście. I do tego jeszcze wielkie łóżko z jedwabną pościelą
w kolorze ciemnego burgundu oraz już wspomniany nieco brudny czarny kawowy
stolik z szybą jako blatem na którym stały puste butelki po gazowanych napojach.
Reszta to jakieś nieważne detale, abstrakcyjne obrazki, krzykliwe bibeloty oraz
ogromna ilość kolorowych magazynów o modzie. To były tylko dodatki do tego aranżacyjnie
rozerotyzowanego pokoju, który o dziwo przypadł mi do gustu. Na samym końcu ujrzałam
czarne drzwi. Bezmyślnie wgapiałam się w nie przez dobre kilka sekund. Po
chwili podeszłam do nich spokojnie i chciałam je otworzyć. Złapałam klamkę. Pociągnęłam
ją w dół. Drzwi okazały się być zamknięte.
Nie wiedziałam co mogę dalej robić… Usiadłam więc ponownie na bordowej
kanapie. I w końcu ta myśl do mnie przyszła. I nagle mnie olśniło. Zaczęłam nerwowo
dotykać się po swoim ewidentnie dziewczęcym ciele. Poczułam w kieszeni
opinających moje już i tak szczuplutkie nóżki dżinsach jakąś książeczkę. Wyjęłam
ją. Był to mój paszport. Równie szkarłatny jak ten pokój. Otworzyłam go i
zobaczyłam zdjęcie. Pewnie moje. Całkiem ładna ze mnie dziewczyna. Typowe brązowe
włoski do ramion. Dość jasna skóra. I te szare oczka. Cudeńko. A obok imię i
nazwisko. Elodie Coitueures. Chwila. Myśl. Spojrzałam jeszcze raz. Elodie
Coitueures. Cóż… Muszę to powiedzieć, ale… kto mnie tak kurwa nazwał?! Co to ma
być?! Elodie?! Elodia?! Kurwa! No jeszcze gdybym miała na imię Melodie, Melodia,
ale Elodia, no ja was błagam. Seryjne?! Zawsze uważałam, że świat zmierza ku
końcowi, gdy tylko usłyszałam o istnieniu imienia Donald. Jeszcze do tego zestawu
dodać tylko Truskawkowe Ciastko, Calineczkę i C-3PO… Kurwa! Zresztą, mniejsza
o to. Jestem kobietą. To już wiem. Jestem Francuską. Fajnie. Lubię bagietki. Mam
16 lat. Czyli jeszcze dużo życia przede mną. Kolejna myśl. To nadal nie są
odpowiedzi na moje liczne i wszędobylskie pytania, które chciałabym komuś niezwłocznie
zadać. Teraz. W tym konkretnym momencie i…
Wtem ktoś zaczął otwierać
drzwi od pokoju w którym zostałam mimowolnie zamknięta. Nie wiedziałam czy mam
się schować, czy przygotować coś twardego do ewentualnego ataku, czy coś jeszcze
innego. I nagle ten dźwięk przekręcanego kluczyka. Bang! I drugie. Bang! I
weszła… ona. Dziewczyna. Nie znałam jej. Długie i nieco pofalowane czarne niczym
heban włosy. Skóra lekko opalona, lecz zupełnie naturalna. Z taką pewnie już
się urodziła. Twarz rumiana i nieskazitelnie niezmącona ani gramem makijażu,
poza satynowymi czerwonymi ustami, które i tak wyglądały jakby były namalowane
przez jakiegoś Da Vinciego czy innego Banskiego. Bluzeczka w tygrysie cętki i
kuse dżinsowe szorty opinające jej kształtną pupkę, to miała na sobie. Śliczna
była. Fajnie byłoby gdyby się ze mną zaprzyjaźniła. Wszyscy chłopacy by mi
zazdrościli. Ale wtedy musiałaby gadać, chodzić, jeść i spać tylko ze mną, a to
raczej nie wchodzi w grę, bo moi rodzice… To w sumie kolejne pytanie na
które nie znam odpowiedzi. Może ona wie co ja w ogóle tutaj robię i co się
tutaj odwala. „I jak się czujesz słoneczko?” Miała przyjemnie niski głos. Nie
wiem czemu nie mogłam nic jej odpowiedzieć. Czułam się jakby ktoś odebrał mi
mój głos, którego dźwięku również nie mogłam sobie przypomnieć. Jakby ktoś
kazał mi śpiewać niczym słowik, a ja nie miałabym na to zupełnej ochoty.
Spanikowałam. Siedząc na bordowej kanapie zaczęłam nerwowo dotykać swych ust
oraz drobniutkiej szyi. Niby wszystko było na miejscu, jednak czułam, że ktoś
płata mi wielkiego jak penis kochanka mojej mamy figla... Czemu ja tak
pomyślałam?! Przecież moja mama kocha mojego tatę! I nigdy by tego nie
zrobiła!!! Nie wiem już co myśleć, może po prostu popłynę z tym dziwnym
prądem?! Tajemnicza czarnowłosa dziewoja usiadła obok i objęła mnie. „Spokojnie
Kochanie moje, wszystko będzie w porządku, tak?” Naprawdę nie mogłam
nic odpowiedzieć. Po prostu nie i już. Spojrzałam jej prosto w oczy i próbowałam
się uspokoić. „No widzisz. Choć. Teraz pójdziemy na dół do dziewczyn, na pewno
ucieszą się, że już się obudziłaś”. Daje słowo, że nic nie odparłam. Nic a
nic. Jednak wszystko zdawało się mieć logiczny sens, którego zupełnie nie
mogłam pojąć swoim bądź co bądź jeszcze bardzo młodym umysłem. Nie
protestowałam. Złapałam, choć z niewielką dozą zaufania, tajemniczą dziewczynę
za jej delikatną dłoń i zeszliśmy na dół miejsca w którym aktualnie się
znajdowałam.